1.1 Bajańszczyk
Zimowy sobotni wieczór, mimo siarczystego mrozu, panującego w Krasnojarsku, zgromadził pokaźną gromadkę młodzieży. W świetlicy na przedmieściu zebrali się ubrani w kożuchy chłopcy i dziewczęta w wieku 20-25 lat. Wśród nich jedyny 16-latek Bolek Surma. Borys – jak zwali go miejscowi. Ten zaszczyt przebywania „sysuna” (młokosa) wśród starszej młodzieży wynikał z faktu, iż cieszył się on sławą utalentowanego „bajańszczyk (nazwa od bajana-guzikowego akordeonu). Siedząc na jedynym krześle, rozpoczął właśnie kolejną „czastuszkę”. Po niej popłynęły chwytające za serce zwrotki walca „Rozkinułoś more sziroko”, a za chwilę podrywająca do tańca piosenka „Ech jabłoko kuda ty krutiśsa”. Młodzieży nie zaskoczyła kolejna, z wielkim uczuciem zaśpiewana pieśń „Po dikich stiepach Zabajkala,” opowiadająca o doli syberyjskiego katorżnika. Wszyscy wiedzieli, że harmonista, był synem polskiego zesłańca.
Ta ostatnia melodia spowodowała, że stojącej obok dziewczynie łzy napłynęły do oczu. Borys, widząc zachwyt młodej Sybiraczki, odstawił instrument z kolan i energicznie posadził na nich wielbicielkę jego talentu. Zaskoczona puściła głośnego „bąka”, a obecni gruchnęli rzęsistym śmiechem. Panna cała czerwona ze wstydu, a Borys na to – Ty nie krasniej, skaży, czto eto ja. (Ty się nie czerwień, powiedz, że to ja).
Borys, to mój ojciec - Sybirak urodzony w Krasnojarsku. Takiego zachowałem w pamięci. Dowcipny gawędziarz, pieśniarz i utalentowany harmonista. Gdyby miał bardziej skryty charakter, o moich korzeniach nie wiedziałbym nic. W domu nie zachowały się żadne dokumenty poza kilkoma zdjęciami, bo rodzice nie przykładali do tego żadnej wagi. Pozostały tylko jego wspomnienia.
Ta opowieść to jedna z wielu, jakie snuł już w Polsce po repatriacji z Wołynia w 1957 roku.
Okazało się, że w rodzinach moich stryjów nie przekazywano dzieciom żadnych informacji. Ani o dziadkach, ani przodkach. Dokumenty, do jakich potem dotarłem, pozwoliły domyślić się przyczyn owej „zmowy milczenia”.
1.2 Z niepamięci
Wiele lat, owe opowieści spoczywały w mojej pamięci i zapewne nigdy by się nie wyłoniły, gdyby nie potrzeba stworzenia historii rodzinnej na mojej stronie zawodowej. Otóż po 20 latach służby wojskowej rozpocząłem w 1989 roku cywilną przygodę z biznesem. Następnie, mając za sobą ponad 15 lat doświadczeń jako przedsiębiorca i wymagane wykształcenie pedagogiczne – zatrudniałem się w projektach unijnych jako biznesowy trener i doradca. Opisy dorobku dokumentowane były na stronie www.surma.pl i przeznaczone dla kolejnych zleceniodawców.
Koleżanka specjalizująca się w marketingu, zasugerowała, aby, zamieścić na stronie także informacje ocieplające suchy zawodowy wizerunek. Najlepiej w formie ciekawej rodzinnej historii. To miało mnie wyróżnić spośród wielu kandydatów ubiegających się o zlecenia.
Pisanie szło jak po grudzie, do momentu, kiedy przypomniały mi się ojcowe gawędy. Opowiadanie rodzinne wyszło nad podziw dobrze – zwłaszcza że uzupełniłem historię rodzinną wspomnieniami autora książki „Ziemia płonie” (Józef Sobiesiak, Ryszard Jegorow – Ziemia płonie, Wyd. MON, Warszawa 1961, 1964) – gdzie opisuje rodzinę Surmów z Konińska. Moje miejsce urodzenia to Okońsk i byłem przekonany, że autor przekręcił nazwę, a opis dotyczy mojego dziadka i jego synów. Ich liczba i imię najstarszego syna pokrywały się z opowiadaniami ojca.
Nie tylko ja uznałem ich za „swoich”. Znacznie później dowiedziałem się, że wielu członków rodziny kompletowało ową książkę z gazetowych wycinków. Wszyscy chlubiliśmy się przodkiem - powstańcem styczniowym, któremu przydzielono majątek na Wołyniu.
W 2019 roku, definitywnie kończąc zawodowy etap życia, domenę internetową z nazwiskiem w adresie przeznaczyłem na dzieje rodziny. Wnikliwie przeczytałem to, co do tej pory zamieściłem i narosły wątpliwości. Między innymi przyjąłem jako pewnik udział dziadka w Powstaniu Styczniowym. Przestało to być oczywiste przy próbie obliczenia daty urodzin. W 1942 roku żyjący powstaniec styczniowy miałby blisko 100 lat. Sobiesiak o tak zaawansowanym wieku nie wspomina, a byłby to fakt godny odnotowania. Pobyt Aleksandra na Wołyniu był podważony przez członków rodziny (zwłaszcza najstarszych braci stryjecznych – Kazimierza i Jana). Twierdzili, że dziadek na pewno pozostał na Syberii z wyrokiem wiecznej zsyłki, a wrócili tylko jego synowie.
Odmienne informacje uzyskałem od moich bratanków żyjących na Ukrainie. Oni twierdzili, że dziadek mieszkał we wsi Łosze k. Maniewicz i zajmował się krawiectwem. Informacja pochodziła od Ukraińca, często zamawiającego usługi. Ten opowiadał, że Aleksander specjalizował się w szyciu „tułubów” (kurtek zimowych) i kożuchów.
1.3
Genealodzy
Odnaleziono wszystkich - poza Aleksandrem. Wzmianka o nim znalazła się dopiero w aktach śledztwa carskiej żandarmerii z 1881 roku. One pozwoliły podjąć dalszy trop.
Z unikatowych dokumentów (a bardzo rzadko trafiają się takie „perełki”) wynikało, że dwudziestoletni Aleksander został oskarżony o „obrazę cara”.
Teczka nosiła tytuł: „Po obwinieniu kriest `janina dier. Chorun biendinskago ujezda Aleksandra Surmy w sowierszenii priestuplenija priedusmotr. 248 st. Ułóż. O nakaz. [obraza cara].
[Dot. oskarżenia chłopa, wieś Choroń, pow. Będzińskiego, Aleksandra Surmy o popełnienie przestępstwa według art. 248 kodeksu karnego]. 1881 rok.
Śledztwo trwało prawie rok. Akta dotarły nawet do Petersburga, bo przestępstwo obrazy panującego władcy nakazywało bardzo surową karę. Aleksandra wybronił młody wiek, bowiem w świetle prawa, był niepełnoletni. To był początek jego buntowniczej drogi bowiem w kolejnych latach za wrogą działalność – był osadzony w więzieniu, a w niecałe 2 lata po jego opuszczeniu (około roku 1886-87) został zesłany na Sybir.
Akta śledztwa pozwoliły ustalić dokładną datę i miejsce urodzenia, Aleksandra. A następnie dotrzeć do dokumentów parafialnych, gdzie zapisano narodziny, śluby, chrzty i zgony innych członków rodziny. Nie było to proste i moi nieocenieni eksperci nieraz wątpili w owe tropy. Nie uwierzycie, ale jedną z osób uznałem za członka rodziny tylko dlatego, że w księgach zapisano, że parała się krawiectwem. Pamiętam, jak prosiłem Panią Małgorzatę: Proszę szukać kolejnych śladów. Ja przeczuwam, że to ktoś mi bardzo bliski. Okazało się, że dokumenty dotyczyły mojego pradziadka Andrzeja.
Rodzinne ślady urwały się w 1725 roku i ta data wyznacza początek drzewa genealogicznego Surmów, wywodzących się z Surmy - przysiółka wsi Brudzowice, znajdującego się współcześnie w powiecie Myszkowskim.
1.4 Po mieczu i kądzieli
Odnaleźć przodków, w tak odległych czasach? Nawet o tym nie marzyłem. Celem poszukiwań był dziadek. Dzisiaj po 3 latach dociekań z dumą mogę wywieść swój 300-letni rodowód:
1.Wojciech (pisany jako Surmaski) ur. ok. 1725 r. i Katarzyna (rok urodzenia i nazwisko panieńskie – nieznane) – to nieudokumentowani protoplaści.
2.Franciszek ur. 3.10.1752, w Kłobucku (na akcie zgonu widnieje rok 1755) i Jadwiga Ordon ur. 4.10.1768, w Młynie par. Przybynów. Była córką Wojciecha i Franciszki młynarzy. Udokumentowani nestorzy.
3.Łukasz urodzony 13.10.1791 w Koziegłówkach. Trzecie dziecko Franciszka i Jadwigi. Żona Antonina z domu Frączek, ur. 5.01.1801 r. w Koziegłówkach,
4.Andrzej urodzony 12.11.1822 w Koziegłówkach. Drugie dziecko Łukasza i Antoniny. Żona to Karolina Marianna z domu Iwańska, ur. 31.01.1820 w Piecu Masłońskim par. Przybynów. Córka karczmarzy – Szczepana i Kunegundy z Reszkoniów.
5. Aleksander urodzony 18.02.1860 we wsi Gęzyn par. Koziegłówki. Był dwunastym (przedostatnim) dzieckiem Andrzeja i Karoliny. Natomiast piątym z sześciorga dzieci, które przeżyły i miały dalszą historię. Żona Wiktoria z domu Jęderek (być może wdowa Radosz) ur. 1860, w Zawierciu par. Kromołów.
6.Bolesław urodzony 11 listopada 1899 w Krasnojarsku. Jest szóstym dzieckiem Aleksandra i Wiktorii. Dwukrotnie żonaty. Ze Stepanidą z Okońska w 1923 roku oraz Zofią z domu Delach (matka autora) z Lisowa, ur. 16.11.1912). Ślub w 1950 roku.
6,1. Antonina urodzona ok. 1925 w Okońsku, gm. Maniewicze powiat Kowelski. Córka Stepanidy i Bolesława. Zmarła tragicznie 1943/44 przez banderowców.
6,2. Mikołaj urodzony w 1927 w Okońsku, gm. Maniewicze powiat Kowelski, syn Stepanidy i Bolesława. Zamordowany w 1950 roku przez bandę „bulbowców”.
7.Aleksy (autor) urodzony 2.05.1951 w Okońsku Powiat Maniewicze woj. Wołyńskie. Jest 3 dzieckiem Bolesława i jedynym z drugiego małżeństwa z Zofią. Dwukrotnie żonaty. Z Haliną z domu Abraszek (ur. 17.05.1952) oraz Ryszardą z domu Sikora (ur. 03.04.1954)
7.1 Wioletta Piotrowicz urodzona 17.03.1974 w Poznaniu. Córka Aleksego i Haliny. Mąż Paweł Piotrowicz urodzony 14.02.1973 w Starachowicach.
7.1.1. Olga Piotrowicz urodzona 11.03. 2002 w Zamościu. Córka Wioletty i Pawła Piotrowicza. Wnuczka Aleksego.
7.1.2. Benjamin Piotrowicz urodzony 11.07.2017 w Krakowie. Syn Wioletty i Pawła Piotrowicza. Wnuk Aleksego.
7.2 Bartosz urodzony 8.01.1986 w Zamościu. Syn Aleksego i Haliny.
1.5 Sentymentalne peregrynacje
Już w trakcie uzyskiwania kolejnych dokumentów o przodkach postanowiłem barwniej opisać ich losy i czasy, w których żyli. Wykorzystując poznane fakty, nabytą wiedzę historyczną, informacje członków rodziny, a także własne hipotezy.
mapa podróży sentymentalnej
Mając nadzieję na dodatkowe odkrycia, odbyłem peregrynację śladami przodków. Pojechałem tam latem 2020 roku w okresie, kiedy pandemia koronowirusa nieco osłabła. Ogromnym bodźcem była chęć postawienia stopy w przysiółku Surma leżącym koło Brudzowic. W moim przekonaniu gniazda „naszych” Surmów. Nazwa owego przysiółka powstała od naszego nazwiska. Na przestrzeni dziejów miejsce to nazywano Polaną Surma, Przysiółkiem Surma, obecnie „Surmy”. Znany regionalista dr Emilian Kocot potwierdził w rozmowie, iż Surmowie na owej polanie mieszkali odkąd pamięć sięga. Stamtąd przenosili się do Brudzowic i pobliskich miejscowości.
Wielu członków mojej rodziny mieszkało i rodziło się Koziegłówkach. To nasz rodzinny matecznik.
To niejedna moja podróż. Wcześniej wielokrotnie bywałem na Wołyniu. Gościłem u swoich bratanków (synów Mikołaja zamordowanego przez nacjonalistów), wypytując o wszystko, co pamiętali o swoim ojcu, dziadku i pradziadku Aleksandrze.
W 2017 roku dokonałem tam niezwykłego odkrycia.
Niedaleko Okońska, gdzie się urodziłem – znalazłem w opuszczonym i zarośniętym miejscu, obelisk upamiętniający ofiary nacjonalistów. Wśród ukraińskich, nazwisk – jedno polskie. Mojego przyrodniego brata Mikołaja. Ktoś pracował nad zacieraniem liter, zatem przywiezione fotografie – będą jedynym śladem owych ponurych wydarzeń.
Pierwszy wiersz na tablicy " Surma Mikołaj Borysowicz"
Los sprawił, że od 1981 roku ponownie zamieszkałem na Lubelszczyźnie. Mieszka tu do dzisiaj sporo krewnych, ale dla wielu Surmów ten region był tylko przystankiem, skąd wyruszali w głąb kraju. Na Podlasiu, w Zielonej Górze, Międzyrzeczu, Wolsztynie, Zgorzelcu i Legnicy żyją do dzisiaj potomkowie naszej licznej rodziny.
Nawiązane kontakty zaowocowały przekazaniem informacji zachowanych w ich rodzinach. Dotyczyły one, zwłaszcza dziadka Aleksandra oraz jego potomków. Bardzo im dziękuję, bo, mimo że wiele informacji nie znalazło potwierdzenia, wskazały obszarów poszukiwań. A kilka opowiadań rodzinnych, wobec braku dokumentów - wypełnia luki w mojej opowieści. Pozostało także kilka białych plam, które mogę wypełnić, jedynie własnymi przypuszczeniami.
Zanim rozpocznę opowieść, dwa słowa o motywach. Skoro udało mi się znaleźć tak odległe korzenie, zwyczajnie chcę podzielić się tym odkryciem. Pokazać życie przodków, w różnych okresach. Dać świadectwo ich patriotyzmu. Wielu takich patriotów w naszej rodzinie. Należy do nich Franciszek – najstarszy syn pradziadka. To 16-letni uczestnik Powstania Styczniowego i zesłaniec na Sybir. Podobnie patriotyczną postawę prezentowali jego młodsi bracia - Aleksander i Adam. Obaj czynnie sprzeciwiali się zaborcy, za co cierpieli w więzieniach i na zsyłce. Mój niewidomy ojciec był zwiadowcą oddziału partyzanckiego Maksa - Józefa Sobiesiaka. W ruchu oporu na Wołyniu, czynnie angażowali się bliscy stryja Franciszka. Potem wcieleni do 2. Armii, brali udział w wyzwalaniu Polski.
Dysponując wiedzą, jaką udało mi się zgromadzić – zapraszam na peregrynacje po 300-letnich dziejach rodu Surmów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz