niedziela, 10 kwietnia 2022

Nie grają im surmy

Nie podam ręki nikomu,

kto nie wie jak jego prababka z domu

M. Wańkowicz

 

Od autora

 

Od 7 roku życia, spadł na mnie obowiązek codziennego towarzyszenia niewidomemu ojcowi. Takim sposobem stałem się biernym słuchaczem wspomnień, którymi raczył sąsiadów i znajomych. Były to opowieści o Syberii, w której się urodził, dorastał i utracił wzrok. Przewijał się w nich też mój dziadek, którego carski zaborca zesłał do Krasnojarskiego Kraju. Dużo miejsca zajmował Wołyń, gdzie osiedlił się z rodzicami i rodzeństwem po powrocie do wolnej Polski: okupacja, partyzantka i śmierć dwojga dorosłych dzieci zamordowanych przez nacjonalistów.

Szybko o tych gawędach zapominałem. Zapewne bezpowrotnie, gdyby nie potrzeba ocieplenia własnego wizerunku na zawodowej stronie www.surma.pl. Stworzona notka biograficzna zaczynała się od miejsca urodzenia na Wołyniu. Wspomniałem o dziadku zesłańcu, ale to za mało, aby przykuć uwagę internautów.

Niespodziewanie z pamięci napłynęły ojcowe opowieści i pozwoliły napisać ciekawą rodzinną historię. O losach ojca wiedziałem dużo, ale zagadką był dziadek. Pamiętałem, że Aleksander, zesłaniec, krawiec i tyle. Nie wiedziałem, gdzie i kiedy się urodził. Gdzieś w spotkaniach rodzinnych padła nazwa Praszka, ktoś wspominał o Poraju.

Dysponując takim strzępami informacji rozpocząłem poszukiwania w internecie. Dociekania wsparte przez uczynnych pasjonatów genealogii, doprowadziły do udokumentowanych korzeni, sięgających początków XVIII wieku.

W lipcu 2020 roku wybrałem się na peregrynacje po miejscach, które widniały w owych dokumentach. Wcześniej wielokrotnie odwiedzałem Wołyń – moje miejsce urodzenia.

Na kartach mojej opowieści poruszam się w 2 wymiarach:

1.     przeszłości opartej o dokumenty parafialne, zdjęcia, wspomnienia członków rodziny

2.     teraźniejszości, relacjonując wrażenia z moich współczesnych podróży.

Żywię przekonanie, że barwne życiorysy przodków, odkryte tajemnice, stare fotografie i dokumenty, zainteresują bliższą i daleką rodzinę.

Głęboko wierzę, że moim poszukiwaniom, patronowali wszyscy odnalezieni przodkowie. Jakże inaczej dotarłbym do ich zdjęć i dokumentów.

Przy niezrozumiałym na początku moich dociekań, braku informacji o przodkach w rodzinach stryjów, jedynym źródłem wiedzy, były tylko opowieści ojca Bolesława. One stały się zaczynem poszukiwań rodzinnych korzeni i inspiracją do ich opisania. Dziękuję mu za barwne gawędy, zaszczepioną polskość i ojcowską miłość.

Dziękuję zwłaszcza Pani Małgorzacie Białas i Panu Krystianowi Zamorowskiemu. Bez nich ta historia spoczywałaby w archiwalnych otchłaniach. Dziękuję za częste rozmowy, braciom stryjecznym, a zwłaszcza Kazimierzowi i śp. Janowi. Beacie Krajewskiej - wnuczce stryja Franciszka, która dostarczyła wielu bezcennych dokumentów. Wnukowi ciotki Feliksy - Stanisławowi Paszkiewiczowi. Także wnuczkom stryja Piotra - Basi Baj, Ewie Ziółkowskiej, Halinie Winiarczyk i Grażynie Wieleba. Wnuczkom stryja Stanisława oraz pozostałym członkom rodziny z kraju i Ukrainy, za każdą przekazaną informację, fotografię i dokument. 

                                                                                                                                Aleksy Surma

Syberyjska opowieść

 

1.1 Bajańszczyk








Zimowy sobotni wieczór, mimo siarczystego mrozu, panującego w Krasnojarsku, zgromadził pokaźną gromadkę młodzieży. W świetlicy na przedmieściu zebrali się ubrani w kożuchy chłopcy i dziewczęta w wieku 20-25 lat. Wśród nich jedyny 16-latek Bolek Surma. Borys – jak zwali go miejscowi. Ten zaszczyt przebywania „sysuna” (młokosa) wśród starszej młodzieży wynikał z faktu, iż cieszył się on sławą utalentowanego „bajańszczyk (nazwa od bajana-guzikowego akordeonu). Siedząc na jedynym krześle, rozpoczął właśnie kolejną „czastuszkę”. Po niej popłynęły chwytające za serce zwrotki walca „Rozkinułoś more sziroko”, a za chwilę podrywająca do tańca piosenka „Ech jabłoko kuda ty krutiśsa”. Młodzieży nie zaskoczyła kolejna, z wielkim uczuciem zaśpiewana pieśń „Po dikich stiepach Zabajkala,” opowiadająca o doli syberyjskiego katorżnika. Wszyscy wiedzieli, że harmonista, był synem polskiego zesłańca.

Ta ostatnia melodia spowodowała, że stojącej obok dziewczynie łzy napłynęły do oczu. Borys, widząc zachwyt młodej Sybiraczki, odstawił instrument z kolan i energicznie posadził na nich wielbicielkę jego talentu. Zaskoczona puściła głośnego „bąka”, a obecni gruchnęli rzęsistym śmiechem. Panna cała czerwona ze wstydu, a Borys na to – Ty nie krasniej, skaży, czto eto ja. (Ty się nie czerwień, powiedz, że to ja).

Borys, to mój ojciec - Sybirak urodzony w Krasnojarsku. Takiego zachowałem w pamięci. Dowcipny gawędziarz, pieśniarz i utalentowany harmonista. Gdyby miał bardziej skryty charakter, o moich korzeniach nie wiedziałbym nic. W domu nie zachowały się żadne dokumenty poza kilkoma zdjęciami, bo rodzice nie przykładali do tego żadnej wagi. Pozostały tylko jego wspomnienia.

Ta opowieść to jedna z wielu, jakie snuł już w Polsce po repatriacji z Wołynia w 1957 roku.

Okazało się, że w rodzinach moich stryjów nie przekazywano dzieciom żadnych informacji. Ani o dziadkach, ani przodkach. Dokumenty, do jakich potem dotarłem, pozwoliły domyślić się przyczyn owej „zmowy milczenia”.

1.2 Z niepamięci





















Wiele lat, owe opowieści spoczywały w mojej pamięci i zapewne nigdy by się nie wyłoniły, gdyby nie potrzeba stworzenia historii rodzinnej na mojej stronie zawodowej. Otóż po 20 latach służby wojskowej rozpocząłem w 1989 roku cywilną przygodę z biznesem. Następnie, mając za sobą ponad 15 lat doświadczeń jako przedsiębiorca i wymagane wykształcenie pedagogiczne – zatrudniałem się w projektach unijnych jako biznesowy trener i doradca. Opisy dorobku dokumentowane były na stronie www.surma.pl i przeznaczone dla kolejnych zleceniodawców.

Koleżanka specjalizująca się w marketingu, zasugerowała, aby, zamieścić na stronie także informacje ocieplające suchy zawodowy wizerunek. Najlepiej w formie ciekawej rodzinnej historii. To miało mnie wyróżnić spośród wielu kandydatów ubiegających się o zlecenia.

Pisanie szło jak po grudzie, do momentu, kiedy przypomniały mi się ojcowe gawędy. Opowiadanie rodzinne wyszło nad podziw dobrze – zwłaszcza że uzupełniłem historię rodzinną wspomnieniami autora książki „Ziemia płonie” (Józef Sobiesiak, Ryszard Jegorow – Ziemia płonie, Wyd. MON, Warszawa 1961, 1964) – gdzie opisuje rodzinę Surmów z Konińska. Moje miejsce urodzenia to Okońsk i byłem przekonany, że autor przekręcił nazwę, a opis dotyczy mojego dziadka i jego synów. Ich liczba i imię najstarszego syna pokrywały się z opowiadaniami ojca.

Nie tylko ja uznałem ich za „swoich”. Znacznie później dowiedziałem się, że wielu członków rodziny kompletowało ową książkę z gazetowych wycinków. Wszyscy chlubiliśmy się przodkiem - powstańcem styczniowym, któremu przydzielono majątek na Wołyniu.

W 2019 roku, definitywnie kończąc zawodowy etap życia, domenę internetową z nazwiskiem w adresie przeznaczyłem na dzieje rodziny. Wnikliwie przeczytałem to, co do tej pory zamieściłem i narosły wątpliwości. Między innymi przyjąłem jako pewnik udział dziadka w Powstaniu Styczniowym. Przestało to być oczywiste przy próbie obliczenia daty urodzin. W 1942 roku żyjący powstaniec styczniowy miałby blisko 100 lat. Sobiesiak o tak zaawansowanym wieku nie wspomina, a byłby to fakt godny odnotowania. Pobyt Aleksandra na Wołyniu był podważony przez członków rodziny (zwłaszcza najstarszych braci stryjecznych – Kazimierza i Jana). Twierdzili, że dziadek na pewno pozostał na Syberii z wyrokiem wiecznej zsyłki, a wrócili tylko jego synowie.

Odmienne informacje uzyskałem od moich bratanków żyjących na Ukrainie. Oni twierdzili, że dziadek mieszkał we wsi Łosze k. Maniewicz i zajmował się krawiectwem. Informacja pochodziła od Ukraińca, często zamawiającego usługi. Ten opowiadał, że Aleksander specjalizował się w szyciu „tułubów” (kurtek zimowych) i kożuchów.

1.3 Genealodzy











                                                                                   






Mając nadzieję trafić na jakikolwiek ślad Aleksandra, przeszukiwałem sieć internetową. Prowadząc przez wiele lat firmę komputerową miałem dużo wiedzy na temat możliwości wyszukiwarek i ich wykorzystania. Wobec zerowych rezultatów, zamieszczałem też, prośby na portalach genealogicznych. Nie liczyłem na wiele, bo mogłem podać tylko imię i nazwisko dziadka oraz prawdopodobne miejsca urodzenia lub zamieszkania: Praszka, lub Poraj. Jakiś wewnętrzny głos, nakazywał mi, aby wykorzystać wszelkie dostępne możliwości. Pomoc nadeszła ze strony członków forum dyskusyjnego www. genealogia.okiem.pl, wspomnianych w notce autorskiej. Pierwsze dokumenty nadesłał Pan Krystian, a potem Pani Małgorzata, zasypała mnie wręcz aktami parafialnymi dotyczącymi moich przodków.

Odnaleziono wszystkich - poza Aleksandrem. Wzmianka o nim znalazła się dopiero w aktach śledztwa carskiej żandarmerii z 1881 roku. One pozwoliły podjąć dalszy trop.

Z unikatowych dokumentów (a bardzo rzadko trafiają się takie „perełki”) wynikało, że dwudziestoletni Aleksander został oskarżony o „obrazę cara”.

Teczka nosiła tytuł: „Po obwinieniu kriest `janina dier. Chorun biendinskago ujezda Aleksandra Surmy w sowierszenii priestuplenija priedusmotr. 248 st. Ułóż. O nakaz. [obraza cara].

[Dot. oskarżenia chłopa, wieś Choroń, pow. Będzińskiego, Aleksandra Surmy o popełnienie przestępstwa według art. 248 kodeksu karnego]. 1881 rok.

Śledztwo trwało prawie rok. Akta dotarły nawet do Petersburga, bo przestępstwo obrazy panującego władcy nakazywało bardzo surową karę. Aleksandra wybronił młody wiek, bowiem w świetle prawa, był niepełnoletni. To był początek jego buntowniczej drogi bowiem w kolejnych latach za wrogą działalność – był osadzony w więzieniu, a w niecałe 2 lata po jego opuszczeniu (około roku 1886-87) został zesłany na Sybir.

Akta śledztwa pozwoliły ustalić dokładną datę i miejsce urodzenia, Aleksandra. A następnie dotrzeć do dokumentów parafialnych, gdzie zapisano narodziny, śluby, chrzty i zgony innych członków rodziny. Nie było to proste i moi nieocenieni eksperci nieraz wątpili w owe tropy. Nie uwierzycie, ale jedną z osób uznałem za członka rodziny tylko dlatego, że w księgach zapisano, że parała się krawiectwem. Pamiętam, jak prosiłem Panią Małgorzatę: Proszę szukać kolejnych śladów. Ja przeczuwam, że to ktoś mi bardzo bliski. Okazało się, że dokumenty dotyczyły mojego pradziadka Andrzeja.

Rodzinne ślady urwały się w 1725 roku i ta data wyznacza początek drzewa genealogicznego Surmów, wywodzących się z Surmy - przysiółka wsi Brudzowice, znajdującego się współcześnie w powiecie Myszkowskim. 

1.4 Po mieczu i kądzieli

Odnaleźć przodków, w tak odległych czasach? Nawet o tym nie marzyłem. Celem poszukiwań był dziadek. Dzisiaj po 3 latach dociekań z dumą mogę wywieść swój 300-letni rodowód:

1.Wojciech (pisany jako Surmaski) ur. ok. 1725 r. i Katarzyna (rok urodzenia i nazwisko panieńskie – nieznane) – to nieudokumentowani protoplaści.

2.Franciszek ur. 3.10.1752, w Kłobucku (na akcie zgonu widnieje rok 1755) i Jadwiga Ordon ur. 4.10.1768, w Młynie par. Przybynów. Była córką Wojciecha i Franciszki młynarzy. Udokumentowani nestorzy.

3.Łukasz urodzony 13.10.1791 w Koziegłówkach. Trzecie dziecko Franciszka i Jadwigi. Żona Antonina z domu Frączek, ur. 5.01.1801 r. w Koziegłówkach,

4.Andrzej urodzony 12.11.1822 w Koziegłówkach. Drugie dziecko Łukasza i Antoniny. Żona to Karolina Marianna z domu Iwańska, ur. 31.01.1820 w Piecu Masłońskim par. Przybynów. Córka karczmarzy – Szczepana i Kunegundy z Reszkoniów.

5. Aleksander urodzony 18.02.1860 we wsi Gęzyn par. Koziegłówki. Był dwunastym (przedostatnim) dzieckiem Andrzeja i Karoliny. Natomiast piątym z sześciorga dzieci, które przeżyły i miały dalszą historię. Żona Wiktoria z domu Jęderek (być może wdowa Radosz) ur. 1860, w Zawierciu par. Kromołów.

6.Bolesław urodzony 11 listopada 1899 w Krasnojarsku. Jest szóstym dzieckiem Aleksandra i Wiktorii. Dwukrotnie żonaty. Ze Stepanidą z Okońska w 1923 roku oraz Zofią z domu Delach (matka autora) z Lisowa, ur. 16.11.1912). Ślub w 1950 roku.

6,1. Antonina urodzona ok. 1925 w Okońsku, gm. Maniewicze powiat Kowelski. Córka Stepanidy i Bolesława. Zmarła tragicznie 1943/44 przez banderowców.

6,2. Mikołaj urodzony w 1927 w Okońsku, gm. Maniewicze powiat Kowelski, syn Stepanidy i Bolesława. Zamordowany w 1950 roku przez bandę „bulbowców”.

7.Aleksy (autor) urodzony 2.05.1951 w Okońsku Powiat Maniewicze woj. Wołyńskie. Jest 3 dzieckiem Bolesława i jedynym z drugiego małżeństwa z Zofią. Dwukrotnie żonaty. Z Haliną z domu Abraszek (ur. 17.05.1952) oraz Ryszardą z domu Sikora (ur. 03.04.1954)

7.1  Wioletta Piotrowicz urodzona 17.03.1974 w Poznaniu. Córka Aleksego i Haliny. Mąż Paweł Piotrowicz urodzony 14.02.1973 w Starachowicach.

7.1.1.   Olga Piotrowicz urodzona 11.03. 2002 w Zamościu. Córka Wioletty i Pawła Piotrowicza. Wnuczka Aleksego.

7.1.2.   Benjamin Piotrowicz urodzony 11.07.2017 w Krakowie. Syn Wioletty i Pawła Piotrowicza. Wnuk Aleksego.

7.2  Bartosz urodzony 8.01.1986 w Zamościu. Syn Aleksego i Haliny. 

1.5 Sentymentalne peregrynacje


                                                              osada Surma na mapach Google

Już w trakcie uzyskiwania kolejnych dokumentów o przodkach postanowiłem barwniej opisać ich losy i czasy, w których żyli. Wykorzystując poznane fakty, nabytą wiedzę historyczną, informacje członków rodziny, a także własne hipotezy. 

















                                                             mapa podróży sentymentalnej


Mając nadzieję na dodatkowe odkrycia, odbyłem peregrynację śladami przodków. Pojechałem tam latem 2020 roku w okresie, kiedy pandemia koronowirusa nieco osłabła. Ogromnym bodźcem była chęć postawienia stopy w przysiółku Surma leżącym koło Brudzowic. W moim przekonaniu gniazda „naszych” Surmów. Nazwa owego przysiółka powstała od naszego nazwiska. Na przestrzeni dziejów miejsce to nazywano Polaną Surma, Przysiółkiem Surma, obecnie „Surmy”. Znany regionalista dr Emilian Kocot potwierdził w rozmowie, iż Surmowie na owej polanie mieszkali odkąd pamięć sięga. Stamtąd przenosili się do Brudzowic i pobliskich miejscowości.

Wielu członków mojej rodziny mieszkało i rodziło się Koziegłówkach. To nasz rodzinny matecznik.

To niejedna moja podróż. Wcześniej wielokrotnie bywałem na Wołyniu. Gościłem u swoich bratanków (synów Mikołaja zamordowanego przez nacjonalistów), wypytując o wszystko, co pamiętali o swoim ojcu, dziadku i pradziadku Aleksandrze.

                                                                       


przedwojenna mapa moich rodzinnych stron


W 2017 roku dokonałem tam niezwykłego odkrycia. 

Niedaleko Okońska, gdzie się urodziłem – znalazłem w opuszczonym i zarośniętym miejscu, obelisk upamiętniający ofiary nacjonalistów. Wśród ukraińskich, nazwisk – jedno polskie. Mojego przyrodniego brata Mikołaja. Ktoś pracował nad zacieraniem liter, zatem przywiezione fotografie – będą jedynym śladem owych ponurych wydarzeń.


Napis na obelisku brzmi " Zamordowani przez Ukraińskich nacjonalistów".

 Pierwszy wiersz na tablicy " Surma Mikołaj Borysowicz"


Los sprawił, że od 1981 roku ponownie zamieszkałem na Lubelszczyźnie. Mieszka tu do dzisiaj sporo krewnych, ale dla wielu Surmów ten region był tylko przystankiem, skąd wyruszali w głąb kraju. Na Podlasiu, w Zielonej Górze, Międzyrzeczu, Wolsztynie, Zgorzelcu i Legnicy żyją do dzisiaj potomkowie naszej licznej rodziny.

Nawiązane kontakty zaowocowały przekazaniem informacji zachowanych w ich rodzinach. Dotyczyły one, zwłaszcza dziadka Aleksandra oraz jego potomków. Bardzo im dziękuję, bo, mimo że wiele informacji nie znalazło potwierdzenia, wskazały obszarów poszukiwań. A kilka opowiadań rodzinnych, wobec braku dokumentów - wypełnia luki w mojej opowieści. Pozostało także kilka białych plam, które mogę wypełnić, jedynie własnymi przypuszczeniami.

Zanim rozpocznę opowieść, dwa słowa o motywach. Skoro udało mi się znaleźć tak odległe korzenie, zwyczajnie chcę podzielić się tym odkryciem. Pokazać życie przodków, w różnych okresach. Dać świadectwo ich patriotyzmu. Wielu takich patriotów w naszej rodzinie. Należy do nich Franciszek – najstarszy syn pradziadka. To 16-letni uczestnik Powstania Styczniowego i zesłaniec na Sybir. Podobnie patriotyczną postawę prezentowali jego młodsi bracia - Aleksander i Adam. Obaj czynnie sprzeciwiali się zaborcy, za co cierpieli w więzieniach i na zsyłce. Mój niewidomy ojciec był zwiadowcą oddziału partyzanckiego Maksa - Józefa Sobiesiaka. W ruchu oporu na Wołyniu, czynnie angażowali się bliscy stryja Franciszka. Potem wcieleni do 2. Armii, brali udział w wyzwalaniu Polski.

Dysponując wiedzą, jaką udało mi się zgromadzić – zapraszam na peregrynacje po 300-letnich dziejach rodu Surmów.



ŹRÓDŁA - MAPY - ZDJĘCIA











ŚLADAMI PRZODKÓW

 


Nestorzy

 

3.1. Krawiec z Winowna

Udokumentowanym Nestorem rodu jest Franciszek Surma urodzony ok. 1755 roku (tak widnieje w akcie zgonu).




Jeśli dopuścić, że to syn Wojciecha z Kłobucka, można przyjąć, za dokładną datę -3 października 1752. We wszystkich dokumentach określany jest jako „laboratorius”, co potwierdzałoby tezę, iż parał się krawiectwem. Określenie to odnosiło się bowiem do osób zarabiających na życie, poprzez świadczenie usług.

Ożenił się będąc już statecznym ponad 30-letnim mężczyzną, zapobiegliwym, z nagromadzonym majątkiem, zatem w konkury uderzył do zamożnej rodziny Ordonów. Posiadał własny dom w Winownie (jak zapisano w akcie ślubu) co świadczyłby, iż albo odziedziczył go po rodzicach albo wybudował własny. Skłaniałbym się ku tej pierwszej hipotezie, bo jego ojciec Wojciech miałby wówczas


67 lat, a w tych czasach rzadko kto go dożywał bardziej sędziwego wieku. Według ówczesnego nazewnictwa miał status „casariusa” (właściciela domu). Pewny fach w ręku, własny dom - to ówczesne wyznaczniki zamożności na wsi.

Był więc przez rodzinę Jadwigi, traktowany jako dobra partia. Celowo napisałem rodzinę, a nie rodziców – bowiem ojciec Jadwigi wówczas nie żył. Zmarł młodo, mając zaledwie

32     |     ŚLADAMI PRZODKÓW

40 lat (1781) Zastępował go stryj Mikołaj. Zapewne też on przejął i prowadził młyn zbudowany przez brata.

Sakramentalne „Tak” zostało wypowiedziane przez Franciszka i Jadwigę 30.07.1787 roku w kościele parafialnym Panny Młodej w Przybynowie. Jadwiga w chwili zamążpójścia miała 19 lat. Świadkiem ślubu był jej stryj Mikołaj.

I rzecz bardzo ciekawa – jak można dojrzeć na załączonym akcie ślubu - Franciszek jest zapisany jako Surmieński. Natomiast na akcie chrztu pierworodnego Mikołaja nosi już nazwisko Surma.

3.2. Ordonówna


Miejsce to kiedyś zwano Pohulanką, po wybudowaniu młyna - potocznie Młyn, a potem od nazwiska właścicieli, Młyn Ordon. Rzeczka także nosiła nazwę Ordon. Rodzina była znana w całej okolicy z racji prowadzenia młyna. To nazwisko niewystępujące w regionie, co może świadczyć, iż rodzice Jadwigi przyjechali z innych stron. Nam Polakom jest ono dobrze znane z okresu powstania Listopadowego, bo uwiecznione przez Adama Mickiewicza w wierszu” Reduta Ordona”.

Słynny Ordon wywodził się z Warszawy, a więc może była to jej rodzina.

Jadwiga miała troje rodzeństwa: brata Łukasza oraz 2 siostry Zuzannę i Katarzynę. W dokumentach znajdujemy także ślady związków jej dalszych krewnych z rodziną mojej babci Wiktorii. Siostrzeniec Jadwigi ożenił się Marianną Radosz, a takie nazwisko widniało u Wiktorii w jednym z zapisów chrztu dziecka. Do dzisiaj to niewyjaśniona zagadka, bowiem rodowe nazwisko Wiktorii brzmiało Jenderek czy Inderek (tak zapisano na Syberii w akcie urodzenia ojca Bolesława). Czy babcia Wiktoria była młodą (20-letnią) wdową, po jakimś Radoszu, a po jego śmierci wyszła następnie za mąż za dziadka?

Po ślubie małżonkowie Franciszek i Jadwiga Surma zamieszkali w domu Franciszka we wsi Winowno, parafia Koziegłówki i tam zostało poczętych ich dwoje pierwszych dzieci. A byli to:

1/Pierworodny Mikołaj (9.12.1788). Niewykluczone, że imię otrzymał na cześć stryja Jadwigi – opiekuna i świadka na ich ślubie.


2/ córka Helena (9.02.1790).



W 1791 r. rodzina przeprowadziła się do większej wsi Koziegłówki. Ta spora wówczas miejscowość oraz liczne pobliskie wsie - zapewniały Franciszkowi większy krąg klientów. Winowno było wtedy małą wioseczką, a dopiero 4 km dalej, leżała większa wieś Brudzowice. Zatem zapewne zapotrzebowanie na usługi krawieckie było zbyt małe, aby utrzymać czteroosobową rodzinę, a drodze było już kolejne dziecko.

Przodkowie dochowali się łącznie pięcioro dzieci, ale opowieść o pozostałych należy przenieść do nowego miejsca zamieszkania.


3.3. Winowno


Jak podaje Wikipedia: „Nazwę miejscowości w zlatynizowanej formie Vinowno wymienia w latach (1470-1480) Jan Długosz w księdze „Liber beneficiorum dioecesis Cracoviensis”. Jak podaje ten polski historyk wieś należała do kościoła parafialnego w Siewierzu. Z miejscowością wiąże się nazwisko Jana Koziegłowskiego herbu Lis wymienianego przez Długosza jako właściciela miejscowości. Wieś w latach 1595-1988 została przypisana do parafii w Koziegłówkach.

W 1795 po rozbiorach Polski miejscowość znalazła się w zaborze rosyjskim.

Miejscowość jako wieś i osada leśna leżące w powiecie będzińskim gmina Koziegłowy pod koniec XIX wieku wymienia Słownik geograficzny Królestwa Polskiego. W 1827 we wsi znajdowało się 41 domostw zamieszkanych przez 254 mieszkańców. W 1893 wieś liczyła 977 mórg powierzchni, a osada leśna należąca do leśnictwa rządowego Olsztyn miała 15 mórg ziemi 1 dom zamieszkiwany przez 6 mieszkańców. W sąsiedztwie znajdowała się również osada karczmarska o powierzchni 6 mórg. W 1893 roku miejscowość miała 67 domy, w których mieszkało 585 mieszkańców.”

ŹRÓDŁA - MAPY - ZDJĘCIA


                         Wieś Winowno. Około 4 km. Od Brudzowic, a więc i osady Surma

      Winowno. Nie zauważyłem  ani jednego starego domu. Jakby wieś została zbudowana od nowa

           
Winowno. Na wjeździe rzuca się w oczy zadbany obelisk
z wizerunkiem Obrazu Jasnogórskiego odbudowany
w 2016 roku na miejscu pierwowzoru z 1918 roku.

Młyn Ordon zdjęcie z www.straznicyczasu.pl
Do dzisiaj na tym miejscu znajduje się czynny młyn elektryczny adaptowany poprzez przeróbki dawnego drewnianego młyna wodnego. Budowla nie wywiera korzystnego wrażenia, z powodu niechlujnego otoczenia. Może dzięki temu, że nikt tu nie robił porządków – w kanale, którym kiedyś doprowadzano wodę na koło można dostrzec pozostałości jazu i drewnianej przybudówki, kryjącej wodną turbinę, której szczątki są jeszcze widoczne.




Peregrynacja do źródeł

 


Z dostępnych materiałów wynika, że historia nazwisk zaczęła się od wprowadzenia kościelnych rejestrów ślubów, narodzin i zgonów. W rodach szlacheckich tworzono je najczęściej od nazwy posiadanej wsi lub włości (np. dotychczasowy Jan z Tarnowa – był zapisany jako Tarnowski) Dodanie do nazwy miejscowości końcówki

„ski” pozwalało określić miejsce, skąd się wywodził (litera „z” nie występuję w alfabecie łacińskim). W rodzinach plebejskich nazwiska nadawano o wie-

le później, a tworzono je w oparciu o wykonywany zawód, charakterystyczną cechę w wyglądzie lub zachowaniu.

Moja rodzina wywodzi się z plebejuszy, a wątek nazwiska z końcówką „ski” – poruszam dlatego, że takie widnieje u protoplasty Wojciecha, określanego w księgach jako „Surmaski”. Wpis został dokonany w 1752 roku w parafii Kłobuck. Moim zdaniem, ksiądz określił w ten sposób miejscowość, z której Wojciech się wywodził. Identycznie wpisałby Jana z Tarnowa czyli Tarnowski. A skoro miejscowość Wojciecha nazywała się Surma, został wpisany jako Surmaski.

Najstarszy zapis nazwiska Surma znajduje się w księgach parafialnych Wielkopolski z 1558 roku. Odnotowuję to jako ciekawostkę, bowiem matecznikiem mojej rodziny jest teren Księstwa Siewierskiego. Tutaj pierwszy ślad pojawia się w 1659 roku. Widnieje on w aktach metrykalnych parafii Siewierz. Do tej parafii przypisani byli moi przodkowie. Wcześniej tutaj Surmów nie rejestrowano, mimo że, księgi ochrzczonych i zaślubionych były prowadzone od 1545 roku decyzją Soboru Trydenckiego. Wnioskuję więc, że nasz przodek nie był tu zakorzeniony, lecz na te tereny przywędrował.

Dlaczego tu się osiedlił i jak powstało jego nazwisko? Językoznawcy wywodzą je wprost od tureckiego instrumentu, używanego w naszym wojsku. Dlaczego to ten instrument określił nasze nazwisko? Odpowiedzią może być tylko legenda, wzorem wielu podobnych, gdzie przodków wywodzono na podstawie niepewnych ustnych podań. Otwarcie przyznaję, że opowieść powstała w mojej wyobraźni.

2.1. Zbieg z surmą

W początkach XVII wieku, wokół rzeki Brynicy, umownej granicy rozdzielającej późniejszy Górny Śląsk i Zagłębie - rozciągały się nieprzebyte lasy. Czasami można było spotkać pojedyncze chaty lub małe osady ludzi wolnych z puszczy żyjących. Większe skupiska ludzkie widniały na obrzeżach puszczy, bo można było tam łatwiej rolę uprawiać.

Nieopodal wsi Brudzowice, leżącej na skraju lasu-zamieszkał na polanie człowiek, o którym miejscowi bajali, że to były żołnierz Wojsk Rzeczpospolitej, o czym świadczyć mógł i strój, i instrument w wojskach używany. Może uciekinier spod Cecory? Kto to wie? Różni w puszczy schronienia szukali. Takie to domysły brudzowianie snuli wieczorami, słysząc dochodzące z leśnej polany – przenikliwe dźwięki wygrywanych melodii. Mieszkający we wsi weterani, mówili, że surma ów instrument się zowie. A kiedy, kto z bardziej ciekawskich zapędził się na polanę, mógł zobaczyć tylko wysokie zwały gałęzi, z których oczyszczał miejsce pod siedlisko. Niebawem powstała chata, co prawda bez okien i komina, ale dająca schronienie przed ziąbem, deszczem i dzikim zwierzem. Miał więc ów człowiek z surmą - schronienie przed prawem, dach nad głową, a zbierane leśne owoce i grzyby oraz upolowana ukradkiem zwierzyna - zapewniały wyżywienie. Z czasem ośmielony brakiem pogoni, zaczął bywać w brudzowickiej karczmie, aby wieści ze świata zasięgnąć, a i sąsiadów poznać. Kazał się zwać Jędrzejem.

Tak minęło wiele lat. Mieszkańcy Brudzowic przywykli do samotnika z polany, a że imion podobnych było wiele – nazywali go Jędrzejem z surmą. On sam niebawem się ożenił, a niedługo na polanie pojawiły się dzieci. Mus było ją powiększyć, aby i one mogły założyć swoje rodziny. Z czasem jej mieszkańców, zaczęto nazywać –Surmy a ów przysiółek „Surma”. Potwierdza to Słownik geograficzny Królestwa Polskiego, opisując, osadę włościańską o nazwie Surma, gdzie stały 2 domy, zamieszkiwało je 19 mieszkańców i przynależało do osady 56 mórg ziemi.

W tej osadzie przychodziły na świat kolejne zastępy Jędrzejowych potomków, ale i szybko ją opuszczali, bo wszystkich owe morgi nie mogły wyżywić.

Młodzi znajdowali małżonków w sąsiedzkich Brudzowicach i dalej od nich.


2.2. Protoplaści

W 1725 roku na świat przyszedł Wojciech, który w wieku dorosłym powędrował nieco dalej, niż jego krewni. W aktach metrykalnych parafii Kłobuczko (współczesny Kłobuck), odnotowano pod datą 3.10.1752. urodziny syna Franciszka z matki Katarzyny, zapisanego jako Surmaski.



Para ta miała już córkę, ale to syna możemy wiązać z udokumentowanym przodkiem Franciszkiem. Ślad to niepewny i dlatego został włączony do legendy rodzinnej. Jego wiek jest zbliżony do wieku naszego przodka (w akcie zgonu zapisano, że urodził się w 1755 roku). Brak dokładnej daty sugeruje, że został odnotowany na podstawie oświadczenia rodziny).

Według mnie można założyć, iż protoplastami naszego rodu są: Wojciech urodzony w 1725 roku i Katarzyna Surma. (pisani jako Surmaski). Do ich ślubu doszło, gdzieś w latach 1735 – 1739 a w 1740 roku tej parze urodziła się córka Marianna. To moim zdaniem ta, która znajduje się w księgach Parafii Siewierz.

1740

 

Marianna

Surmaska

Wojciech

Katarzyna

 

Kłobuck

Indeks z księgi parafialnej w Siewierzu

 

 

 

 

Skąd taka teza? Twierdzę, że nie bez ważnego powodu, zdarza się chrzest poza miejscem urodzin. Może nim być potrzeba zaprezentowania dziecka, najbliższej rodzinie. Uważam zatem, że to Wojciech z Kłobucka jest protoplastą, wywodzącym się z osady Surma k. Brudzowic. Kolejnym jego dzieckiem jest syn Franciszek. Według mnie, to ten sam, który jest udokumentowanym nestorem rodu.

2.3. Rodzinna profesja

W owych czasach Kłobuck był najbliższym miastem, dającym perspektywy zarobku dla przedsiębiorczych osób. Leżał na ważnym szlaku handlowym Rzeczpospolitej i był już dobrze rozwiniętym ośrodkiem rzemieślniczo – handlowym. Co ważne podlegał Klasztorowi Jasnogórskiemu, zatem bez zależności od szlacheckiego pana. To niewątpliwie skłoniło Wojciecha do osiedlenia się w Kłobucku. W XVII wieku działały tam prężnie warsztaty: szewski, rzeźnicki, piekarski, krawiecki, kowalski i sukienniczy Jak podaje Wikipedia, już od 1532 roku istniały oficjalnie zarejestrowane cechy: szewców, piekarzy, rzeźników i sukienników.

Moim zdaniem Wojciech zatrudnił się w warsztacie krawieckim i przeszedł wszystkie etapy szkolenia zawodowego: pomocnika, czeladnika i czeladnika wyzwolonego. Krawiectwo jest rodzinną profesją. Krawcem był pradziadek Andrzej i dziadek Aleksander. Współcześnie ten zawód przez wiele lat uprawiał mój stryjeczny brat Kazimierz s. Piotra wnuk Aleksandra. Być może tę tradycję zapoczątkował protoplasta Wojciech, który znalazł pracę u krawca, a wykazując w tym kierunku zdolności, wyszkolił się i wyzwolił – aby otworzyć samodzielny warsztat. Zapewne nie było to możliwe w Kłobucku, bowiem potrzebna była własna lokalizacja, aby postawić warsztat. Wyprowadził się z Kłobucka i wrócił ok. 1780 roku w rodzinne strony. Kupił dom we wsi Winowo, która leży około 3 - 5 km od Polany Surma.

Krawiecki fach przejął po nim syn Franciszek mieszkający wraz z rodzicami. Jego losy są już rzetelnie udokumentowane. Stąd należy mu się miano Nestora Rodu.

I jeszcze taka dygresja. Przyjmuje się, że kolejne pokolenia dziedziczą po części, geny swoich przodkach. Coś w tym musi być bowiem nie tylko zawód krawiecki, ma w naszej rodzinie kontynuatorów, ale pojawiały się także osoby z talentem muzycznym. Nie mam wiedzy jak to było w rodzinach stryjów i ciotki, ale w mojej muzykami byli, opisany we wstępie ojciec Bolesław oraz jego dzieci z pierwszego małżeństwa: Antosia i Mikołaj. Wszyscy grali na rosyjskim instrumencie guzikowym – bajanie. Mnie również ojciec próbował zaszczepić umiejętność grania, ale chyba nie trafił z instrumentem. Wysyłał do nauczyciela na naukę gry na trąbce. Zrezygnowałem zaledwie po dwóch miesiącach nieudolnego dmuchania. Można więc założyć, że wszyscy mamy w sobie jakąś cząstkę DNA owego Jędrzeja z surmą.

2.4. Z Turcji przywędrowała i nazwisko dała

Aczkolwiek w księgach metrykalnych naszej rodziny spotyka się zapisy w postaci: Surmaski, Surmieński, Surmacki i Szurma, to ich kolejni potomkowie noszą już nazwisko Surma. Wywodzi się ono wprost od instrumentu używanego w wojskach Rzeczpospolitej od czasu wojen z Imperium Osmańskim. W wojsku tureckim występowała pod nazwą „zurna” w polskim jako „surma”.

Ten instrument dzięki literaturze kojarzy się z trąbą o potężnym brzmieniu. W rzeczywistości była to trąbka sygnałowa o bardzo przenikliwym wysokim dźwięku – służąca do przekazywania komend wojskowych.

Od tej spolszczonej nazwy instrumentu – wywodzi się nasze nazwisko. To jego dźwięki spowodowały, że naszego legendarnego Jędrzeja, nazywano Jędrzejem z surmą. A jego potomków –Surmy.  Surmowie licznie występują w księgach parafii Siewierz od 1659 roku. Pierwszy wpis dotyczy urodzin dzieci Jakuba i Zofii Surmów: 1659-córki Zofii, 1661-syna Jana, a w 1664 – Andrzeja. To imiona często spotykane w rodzinie. Parafialna statystyka osób noszących nazwisko Surma jest następująca:

Do 1700 roku - zarejestrowano 10 urodzin.

1700 -1799 - narodzin 34, małżeństw 10, zgonów7.

1800-1899 – narodzin 264, małżeństw 61, zgonów 106.

1900-1999 – narodzin 41, małżeństw 12, zgonów1.

2.5. Ojczyste gniazdo

Na przestrzeni lat, rodowe gniazdo zwano Polaną lub Pustkowiem Surma. W jednej publikacji znalazłem nazwę - Pustkowie. Wszystkie dotyczą owej, obszernej polany, będącej dzisiaj przysiółkiem wsi Brudzowice w parafii Siewierz. Przynależy do gminy Siewierz, powiatu Będzińskiego.

Wybrałem się tam, natychmiast po przyjeździe do Brudzowic nie czując pokonanych blisko 500 km. Chciałem jak

najszybciej obejrzeć rodową polanę. Pierwsze zaskoczenie to napis „Surmy” na drogowskazie a nie „Surma - jak widnieje w mapach Google. Mimo posiadanego zdjęcia polany i mapki, nie bez kłopotów dotarłem na miejsce. Zatrzymałem się na grobli i chłonąłem widok polany, gdzie, jakby czas się zatrzymał. Zarośnięta trawami mroczna przestrzeń, otoczona starym drzewostanem, na której obrzeżach, rozsiadły się duża zagroda gospodarska, mały domek i nowocześnie zbudowany dom. Miałem cichą nadzieję, że znajdę tam, chociaż jednego Surmę. Gospodarzy tu od 1945 roku, rodzina Zimniaków, a pozostałe domy zostały wykupione przez osoby z Chorzowa. Pan Zimniak opowiedział mi, co zapamiętano o Surmach tu mieszkających. Wielu zatrudniało się przy odbudowie zamku Siewierskiego po potopie szwedzkim. Ponoć pierwszy mieszkaniec polany był dezerterem zbiegłym z wojska. Ta opowieść stała się inspiracją do popełnienia legendy o Wojciechu z surmą. Mój rozmówca opowiedział także przekazywaną w jego rodzinie - ponurą historię o ostatnich mieszkających tu Surmach. Byli to dwaj rodzeni bracia, gospodarzący na sąsiadujących zagonach. Obaj byli bardzo porywczy i często dochodziło między nimi do kłótni. Finałem niesnasek była awantura o wysypaną przypadkowo kupkę obornika na niedojrzałe zboże brata. Ten wyłamał kłonicę z wozu, drugi podobnie i ruszyli na siebie. Uderzenie w głowę zakończyło się śmiercią atakującego. Zabójca w rezultacie powędrował na wiele lat do więzienia, żona wyprowadziła się do rodziny. Wdowa zaś sprzedała ziemię rodzinie Kubik – i ślad po niej zaginął.

 Ponieważ mój sympatyczny rozmówca więcej informacji nie posiadał, po wykonaniu kilku zdjęć pojechałem jeszcze do pana Emiliana Kocota – wyszukanego w internecie, lokalnego regionalistę. W trakcie miłej rozmowy, potwierdził owe opowieści pana Zimniaka o Surmach i pochodzeniu nazwy przysiółka.

W nim Surmowie zamieszkiwali od wielu dziesięcioleci.

Jako że Brudzowice były naturalnym najbliższym miejscem migracji z polany, kilka słów o historii tej miejscowości. Książka Emiliana Kocota nosi tytuł „O Brudzowianach i Brudzowicach w czasie zaborów 1795-1915” Ja zapraszam na krótką opowieść o Surmach mieszkających w tym okresie.

2.6. Gdzie Surmów bez liku

Podstawowe informacje o Brudzowicach zawiera Wikipedia, gdzie zapisano, że wieś jest położona w województwie śląskim w powiecie będzińskim, w gminie Siewierz. Posiada tzw. „metrykę średniowieczną”, bowiem po raz pierwszy jest o niej wzmianka w dokumencie z 1357 r., wpisana w języku łacińskim jako Brzozowicze, 1426 Budzowicze, 1529 Brzozowicze. Wieś od 1357 należała do biskupstwa krakowskiego i leżała w księstwie siewierskim w województwie krakowskim w Koronie Królestwa Polskiego, a od unii lubelskiej z 1569 w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Po rozbiorach Polski miejscowość znalazła się w zaborze rosyjskim i leżała w Królestwie Polskim. W XIX-wiecznym Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego wymieniona jest pod dwiema nazwami Brudzowice i Bruczowice, jako wieś leżąca w powiecie będzińskim w gminie Sulików i parafii Siewierz. W 1827 w miejscowości znajdowało się 67 domów zamieszkiwanych przez 446 mieszkańców. W 1882 stały 92 domy z 830 mieszkańcami. Wieś liczyła w sumie 1523 mórg powierzchni, które w całości należały do włościan. W miejscowości znajdowały się także 2 dwory.

Informacje o licznych Surmach i ich wieloletnich związkach ze wsią, pochodzą z publikacji Emiliana Kocota. W planie „Urządzenia Kolonialnego Wsi Brudzowice z 1847 roku zaznaczono nie tylko położenie wsi, ale także położenie „pustkowia Surma”. Na podstawie tegoż planu rosyjska Centralna Komisja Uwłaszczeniowa w 1868 roku nadała mieszkańcom ziemię na własność. Wśród nich znalazła się liczna gromada posiadaczy naszego nazwiska: Posesja 13-Jan Surma; Posesja 19-Błażej Surma; Posesja 20-Marcin Surma; Posesja 61-Norbert Surma; Posesja 81-mój imiennik Aleksy Surma. Nomen omen – moja posesja w Chomęciskach Dużych także nosi numer 81. Od 1868 roku – 1939 liczba gospodarzących Surmów się zwiększyła poprzez podziały gospodarstw i ożenki: – Surma Jan, który wydał córkę za Marcina Kocota z rodziny autora książki, a współgospodarzyli tam także Stanisław i Marianna Surma – Surma Błażej i Marcin – Surma Władysław – Surma Grzegorz. Nie mam wątpliwości, że wszyscy mają związek z rodową polaną Surmów. Co godne zauważenia jeszcze w 1916 roku na naszej Polanie zwanej wtedy „Pustkowiem Brudzowickim” – zamieszkiwał Surma Paweł. Pozostałe 2 gospodarstwa (jak domyślam się) owych nieszczęsnych braci, kupili Antoni i Jan Kubikowie a wszyscy zostali stamtąd wysiedleni w czasie okupacji. Aby nie udzielali wsparcia partyzantom. Tak zakończyła się obecność Surmów na rodzinnej polanie.

2.7. Siewierska kolebka

Według Wikipedii, Siewierz początkami sięga czasów średniowiecza. Początkowo ośrodkiem parafialnym był kościół pw. Św. Jana Chrzciciela, natomiast świątynia pw. Św. Macieja Ap. była jego filią. Na podstawie bulli papieskiej z 1424 r. prawo patronatu nad kościołem sprawował klasztor Norbertanek z Czarnowąsów. W tamtym okresie parafia obejmowała znaczny obszar, m.in. Siewierz oraz miejscowości: Boguchwałowice, Brudzowice, Chruszczobród, Gołuchowice, Markowice, Trzebiesławice, Winowno, Wojkowice, Komorne, Zendek i Żelisławice. Od początku XVIII w. parafia należała do dekanatu bytomskiego, następnie do siewierskiego, który prawie w całości pokrywał się z granicami Księstwa Siewierskiego.

W internecie znalazłem wpisy w księgach Parafii Siewierz, dotyczące narodzin dzieci noszących nazwisko Surma. Wśród nich pod datą 1740 rok, znajduje się Mariann Surmaska urodzona w Kłobucku. Według mojej teorii, jest to córka naszych przodków „Zero” – Wojciecha i Katarzyny. A zarazem starsza siostra Franciszka – udokumentowanego Nestora.


ŹRÓDŁA - MAPY - ZDJĘCIA


                                            Nawet na współczesnych zdjęciach przysiółek wygląda tak, jakby czas się zatrzymał. To dalej mroczna polana zagubiona w mrocznych lasach. Mokradła na kształt fosy obronnej otaczają małe wzniesienie z budynkami. (Foto Jura).






         Dr. Emilian Kocot z Brudzowic oraz jego publikacje. Bardzo ciepło zrecenzował i moją książkę
Wizyta w domu P. Emiliana i oczywiście wspólne selfie

Skan Księgi Parafialnej w Siewierzu